//Odpowiedzialny czy uwikłany? Rozmowy z artystami o edukacji muzealnej// - Elżbieta Sala
Odpowiedzialny czy uwikłany? Rozmowy z artystami o edukacji muzealnej - Elżbieta Sala
Wyobraź sobie taką sytuację: jesteś trzecioklasistą, wychodzisz z transparentem, a na nim „nienawidzę szkoły”, który jest długi na dwanaście metrów, niesiesz go wraz z całą swoją szkołą, nauczycielkami, których czasem bardzo nie lubisz […]. Wszyscy cię widzą. Nauczyciele niosą razem z tobą transparent, na którym jest napisane, że nienawidzą miejsca, w którym pracują. Dochodzi do zburzenia hierarchii […]. To jest przekroczenie. Nie pamiętam, żeby coś takiego miało miejsce w moim życiu. Bardzo bym chciał, ale to nigdy się nie stało[1]. Hubert Czerepok
Udział artystów sztuk wizualnych w projektach o charakterze edukacyjnym znacząco wzrósł w ostatnich dekadach. Wskazuje to na zmiany w sposobie funkcjonowania instytucji kultury na świecie. Twórcy, wnosząc w działania edukacyjne swoją kreatywność i innowacyjność, przekształcają praktykę muzealną i przyczyniają się do zmian w myśleniu o nauczaniu w ogóle. Temu procesowi towarzyszy wiele obaw i pytań różnego rodzaju. Czy udział artystów w projektach edukacyjnych służy twórczemu zmienianiu społeczeństwa, czy raczej jest rodzajem uwikłania niegdysiejszych kontestatorów w jego system? Czego artyści mogą nas nauczyć? Jaka relacja rodzi się pomiędzy artystą a uczestnikiem warsztatów? Szczególnie interesujący wydaje się stosunek artystów do działań edukacyjnych, które podejmują wraz z instytucjami, oraz stopień zaangażowania twórców w interakcję z odbiorcami sztuki. Aby przyjrzeć się tym problemom, odbyłam kilka rozmów o edukacji z artystami, z którymi miałam przyjemność pracować w ramach projektów realizowanych w MOCAK-u.
Czego uczą nas artyści?
Podobnego zadania podjęła się jakiś czas temu Emilly Pringle, artystka i edukatorka. Pringle przeprowadziła wywiady z kilkunastoma artystami edukującymi między innymi w Tate Modern. Zadała im pytanie, jakie posiadane przez nich kompetencje decydują o tym, że uważają się oni za artystów. Okazało się, że nie są to umiejętności techniczne, lecz zdolność do wytwarzania nowych znaczeń. W realizowanych przez siebie projektach edukacyjnych artyści podkreślali rolę refleksji, krytycznego myślenia, analizy, interpretacji i reorganizacji wiedzy. Celem wydarzeń, w których brali udział, była wymiana idei i wspólne generowanie wiedzy, do której poszczególne osoby samodzielnie by nie doszły. Model nauczania różnił się od tradycyjnego, to jest takiego, w jakim role aktywne i bierne są sztywno podzielone. Role nauczyciela i ucznia były dzielone pomiędzy uczestnikami, bazowano na wspólnym doświadczeniu. Pringle twierdzi, że istnieje różnica między wiedzą posiadaną przez historyków sztuki (o charakterze informacyjnym, pozwalającą na generalizację) a wiedzą artystów. W przypadku tych drugich dotyczy ona praktyki i jest związana z indywidualnym doświadczeniem twórcy. Zdaniem Pringle artyści rozwijają w odbiorcach zdolność do kwestionowania zastanego porządku kulturowego. Twórca dzieli się swoją wiedzą poprzez wymianę obecną we wspólnym działaniu, prowadzi to do wzrostu zaangażowania, przekształcenia postaw i zmiany oceny sztuki współczesnej przez odbiorców[2].
Możliwość, nie obowiązek?
Większość artystów, z którymi rozmawiałam, zwracało uwagę na podobne kwestie. Pojawiły się jednak i głosy sceptyczne. Monika Drożyńska, której projekt Wyhaftuj się gościliśmy w MOCAK-u w październiku 2011 roku, powiedziała: „Nigdy nie czuję się osobą edukującą, mogę nawet powiedzieć, że nie znoszę tego określenia. Zawsze występuję w roli artystki, projektantki pewnej sytuacji, w której ludzie mogą wziąć udział lub nie. Podobnie artysta – może angażować się w edukację sztuki współczesnej, ale nie musi”. Stanowisko to podziela Małgorzata Markiewicz (w sierpniu 2011 roku spotkały się z nią uczestniczki warsztatów Historia kobiet, moja historia): „Mam mieszane uczucia, czy artyści powinni być zaangażowani w edukację, nie ma reguły. Istotne są predyspozycje osobiste. Jeśli ich »droga twórcza« tego wymaga – to tak. Niektórzy po prostu się do tego nie nadają. Niebezpieczny jest trend wymagający od sztuki, od artystów, aby wychodzili do społeczeństwa, robili edukacyjnie i społecznie zaangażowane projekty i warsztaty. Powinni mieć taką możliwość, a nie obowiązek”.
Inny wymiar edukacji
Pozostali artyści wskazywali przede wszystkim na korzyści wynikające z angażowania się twórców w projekty nastawione na kontakt z publicznością. Zdaniem Mikołaja Rejsa, autora wykonanego razem z młodzieżą muralu przy ulicy Kącik w Krakowie, dają one możliwość odniesienia się przez artystę do swojej twórczości. Według niego bezpośrednie przekazywanie wiedzy przez osoby uprawiające sztukę współczesną jest najbardziej rzetelną formą jej edukacji w zakresie ich działalności: „Organizowanie dodatkowych zajęć z udziałem artystów tworzy inny wymiar całości edukacji, gdzie odbiorcy stykają się z wymiernymi problemami i mają pełen obraz procesu tworzenia”. Mikołaj Rejs przyznaje także, że udział w spotkaniach z odbiorcami może być wzbogacającym doświadczeniem dla samego artysty: „Warsztaty, w których brałem udział, sprawiły mi wiele radości, możliwość dzielenia się swoimi doświadczeniami nadała większą wartość temu, co robię. Uważam, że te dwie role (edukatora i artysty) powinny być ze sobą powiązane, a w pewnych przypadkach wydaje się to niezbędne. Dobrze jest, jeśli artysta dzieli się swoją wiedzą, a edukator spełnia się artystycznie”. Także Bartosz Kokosiński, z którym współprowadziłam warsztaty dla studentów Historia rozpada się na obrazy, nie na opowieści, uważa, że artysta i edukator to wprawdzie osobne, ale niewykluczające się role. Jego zdaniem mogą się one dopełniać: „Przecież artyści też się edukują i mogą wykorzystać swoje spostrzeżenia w tej materii, a wiem, że na sposób nauczania właśnie sami często narzekają. Myślę, że artysta w swojej pracy powinien badać, próbować i ryzykować, a jako edukator prowokować do ryzyka i przełamywania sposobów myślenia o dziele”.
Wspólny spacer po świecie
Agnieszka Piksa (prowadziła warsztaty Historia komiksu, historia w komiksie, autorka wkładki edukacyjnej z drugiego numeru „MOCAK Forum”) oraz Marta Sala (jej prace prezentujemy w tym numerze) są zdecydowanymi zwolenniczkami angażowania się artystów w edukację, nie tylko muzealną. Zdaniem Piksy „system jest, jaki jest, i artyści są dla niego nadzieją. Z doświadczenia wiem, że dzieci ciekawie i twórczo odpowiadają na pytania zadawane przez artystę. Natomiast sytuacja się pogarsza, gdy rodzice się wtrącają i mówią im, co mają robić. Rodzice wyobrażają sobie, że coś można zrobić poprawnie, że czegoś się można nauczyć, że jest jeden właściwy sposób rozwiązania danego problemu. Artyści są kimś w rodzaju pośredników pomiędzy dorosłymi i dziećmi, pełnią funkcję trickstera, kogoś, kto robi różne triki i przez to odsłania system swojej »wioski«, w której zawsze będzie trochę dziwakiem i obcym. Artyści uczą gotowości na różne rozczarowania związane z wiedzą i rozwojem. Pokazują, że tak naprawdę, to nigdy nie będzie się zupełnie dorosłym, od nas zależy, czy zachowamy dziecięcą świeżość spojrzenia, czy ją odrzucimy”. Artysta jest jednocześnie przewodnikiem i kimś zagubionym, kimś poszukującym, dlatego, jak mówi Agnieszka Piksa, „może uczyć odnajdywania na własną rękę porządku rzeczywistości, porządku, który zdarza się tylko tu i teraz przed twoimi oczyma i na który trzeba szybko zareagować”. Od artysty można się dowiedzieć, że „jest się tak naprawdę samemu zagadką, że ktoś nam może tłumaczyć, jak się sprawy mają, ale to będzie odpowiednie dla jakiegoś systemu”. Model edukacji charakterystyczny dla społeczeństw przemysłowych musi, zdaniem Piksy, ulec zmianie, gdyż powstał w odpowiedzi na inne warunki społeczne: „W szkołach powinno być więcej sztuki, zaś nauczanie mogłoby być rozumiane jako wspólny spacer po świecie”.
Odpowiedzialność za to, co wspólne
Marta Sala, podobnie jak Agnieszka Piksa, uważa, że „artyści mogą dużo lepiej wpływać na dzieci, bo są otwarci, mają świeże spojrzenie na to, co pozornie oczywiste, współtworzą program, a nie narzucają go”. Jest ona przeciwniczką „sztywnej szkoły, w której coś się narzuca”. Jej zdaniem: „W edukacji nie chodzi o sam przekaz informacji, to nie jest najważniejsze, jest przecież tyle możliwości uzyskania jej. Ważne jest ukierunkowywanie na samodzielność i odkrywanie własnych zainteresowań, artysta inspiruje do odkrywania siebie na nowo, do samodzielnego myślenia”. Wskazuje też na różnice pomiędzy artystą a teoretykiem. „Artyści, w przeciwieństwie do historyków sztuki, są bardzo praktyczni, dużo potrafią zrobić, ich wiedza ma zastosowanie, a tego nie ma w szkolnictwie. Wiedza artystów jest przekazywana przez działanie, w którego wyniku coś powstaje, idea zostaje przetworzona w coś realnego. Projekt z udziałem artysty może się tak rozwinąć, że młodzi ludzie będą uczestniczyć w tworzeniu przestrzeni publicznej, nie będą anonimowi i przez to społeczeństwo stanie się bardziej odpowiedzialne, a przestrzeń – wspólną własnością. W polskiej szkole zajęcia nie mają takiej kontynuacji, nie uczą uczestniczenia w realnym świecie, po wielu latach praktyki pozwala się dopiero coś zrobić”.
To nie jest projekt edukacyjny?
Wypowiedzi artystów sygnalizują jedynie niektóre problemy i nadzieje, jakie wiążą się z ich obecnością w obszarze działań edukacyjnych. Refleksja nad relacją między edukowaniem a tworzeniem jest związana z konkretnymi wyobrażeniami na temat tego, czym może być sztuka i czym jest edukacja. Istnieje opór przed używaniem słowa „edukacyjny” w odniesieniu do projektów realizowanych przez artystów we współpracy z odbiorcami. Nie ma zgody, co do tego, czy przedsięwzięcie z udziałem artysty i odbiorców może spełniać kryteria działań artystycznych i edukacyjnych równocześnie, czy raczej nawzajem się one wykluczają. Agnieszka Tarasiuk napisała o Galerii Sztuki Współczesnej dla Dzieci: „To projekt realizowany w Wigrach przez uznanych artystów we współpracy z dziećmi i młodzieżą z okolicy. To nie jest projekt edukacyjny. Nie było wykładów, wieczorów autorskich. Zrealizowaliśmy kilka wspólnych akcji artystycznych”[3]. Ta wypowiedź pokazuje, że samo nauczanie kojarzone jest z nietwórczą „transmisją” wiedzy z nauczyciela na ucznia, jak podczas wykładu. W przypadku działań, które są kreatywne, mamy do czynienia z zupełnie innym polem działania. Przymiotnik „edukacyjny” zdaje się sugerować, że istnieje jakiś cel, któremu „musi” podporządkować się sztuka, a my przywykliśmy myśleć o „prawdziwej” sztuce jak o czymś wyłącznie autotelicznym. W moim odczuciu myśl o potrzebach innych ludzi i pomaganie im we wzrastaniu nie burzy świątyni sztuki. Projekty edukacyjne, jaki najbardziej cenię, to takie, w których artysta traktuje działania z publicznością jako część swojej drogi twórczej, mając jednak świadomość, że robi coś dla innych. Działania takiego „edukatora” nie zaprzeczają temu, co dziecięce i niedojrzałe, choć nie znaczy to, że muszą być adresowane do dzieci. To, co edukacyjne, nie musi, ale może mieć charakter przedsięwzięcia artystycznego. Tworzenie czegoś z artystami to jedna z najlepszych form edukowania w zakresie sztuki. Refleksyjnie muszę jednak dodać, że być może tylko jakiejś jej części.
Utrata fantazmatu
Projekty edukacyjne nie zawsze mają szanse przybrać formę rozbudowanego, interaktywnego działania, jednak już samo dopuszczenie do głosu artystów pomaga w rozumieniu świata sztuki, gdyż go urealnia. Zgodnie z wciąż dość popularnym przekonaniem artystów niewiele łączy ze zwykłymi śmiertelnikami, zaś ich twórczość może przenieść odbiorcę w nieznane mu rejony, ale niewiele może mu powiedzieć o realnym życiu. Niezależnie od tego, czy stawia się sztukę na piedestale, czy sprowadza się ją do dziwactwa, pozostaje ona „ciałem obcym”. Artur Żmijewski, zapytany o znaczenie wiedzy uzyskiwanej dzięki rozmowom z artystami, powiedział: „Artysta w społecznej optyce postrzegany jest jako szaman, demiurg, kolorowy ptak, trochę szaleniec, ktoś nieustannie chory, trawiony gorączką jakiejś nieustannej dolegliwości. To jest oczywiście społecznie wyprodukowany fantazmat. I ten wszechobecny fantazmat chroni społeczeństwo przed rzeczywistym spotkaniem ze sztuką. Ale równocześnie chroni artystę przed rzeczywistą odpowiedzialnością za własne działanie”[4].
Spotkania z artystami zmieniają ramę interpretacyjną. Artystą okazuje się także „ktoś, kto jest jak inni ludzie, trochę bezradny wobec świata. To trochę ignorant z lukami w podstawowym wykształceniu, czasem to człowiek, który jak wielu innych nie potrafi słuchać i niewiele wie, niewiele rozumie. To trochę urzędnik piszący podania o stypendia, trochę konformista uśmiechający się do ludzi, od których zależy jego los”[5]. Uznanie, że artyści to także ludzie, pozbawia ich boskości, lecz jednocześnie umożliwia rozmowę z nimi. Sztuka może zostać pomyślana nie tyle jako coś, co staje w poprzek społeczeństwa, „idiotyczna pretensja”, ile jako narzędzie odnoszące się do niego[6]. Innymi słowy, rozmowy z artystami pokazują, że ich twórczość wyrasta z rzeczywistości dzielonej z widzem.
Elżbieta Sala (ur. 1984) – absolwentka filozofii UJ i politologii URz, doktorantka na Wydziale Filozoficznym UJ. W MOCAK-u kieruje Działem Edukacji i współtworzy projekt Muzeum Kobiet.
[1] Wypowiedź Huberta Czerepoka na temat warsztatów, które przeprowadził z młodzieżą w ramach projektu Galeria Sztuki Współczesnej dla Dzieci. Zob. Więcej wolności / Mniej wolności. Rozmowa Elżbiety Młynarczyk z Hubertem Czerepokiem, w: Galeria Sztuki Współczesnej dla Dzieci?, Dom Pracy Twórczej, Wigry [2009], s. 23.
[2] Zob. E. Pringle, The Artist-Led Pedagogic Process in the Contemporary Art Gallery: Developing a Meaning Making Framework, „International Journal of Art Design Education” 2009, vol. 28, issue 2; tejże, The Artist as Educator: Examining Relationships between Art Practice and Pedagogy in the Gallery Context, „Tate Paper Issue” 2009, no. 11, http://www.tate. org.uk/research/tateresearch/tatepapers/09spring/emily- -pringle.shtm [data dostępu: 27.1.2012]; tejże, ‘We Did Stir Things Up’: The Role of Artists in Sites for Learning, http://www.artscouncil.org.uk/media/uploads/documents/publications/phpShHUNy.pdf [data dostępu: 27.3.2012].
[3] Tarasiuk, Wstęp, w: Galeria Sztuki Współczesnej dla Dzieci?, dz. cyt., s. 4.
[4] Wstęp. Z Arturem Żmijewskim rozmawia Sebastian Cichocki, w: A. Żmijewski, Drżące ciała. Rozmowy z artystami, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2008, s. 8.
[5] Tamże, s. 9–10.
[6] Tamże, s. 9.